Skocz do zawartości

Kupiony samochód okazał się felerny


Gość superkwasek

Rekomendowane odpowiedzi

Gość superkwasek

Cześć. Chciałbym się poradzić w pewnej kwestii.

Tydzień temu zakupiłem autko Opla Tigre. Sprzedawca zapewniał, że wszystko jest super sprawne, nie trzeba nic dokładać, wymieniać. Mam na to 3 świadków którzy byli przy oględzinach (mechanicy i babcia).

 

Już na drugi dzień okazało się, że nie chce zapalić - akumulator do wyrzucenia.

Na 3 dzień już powinno być dobrze, lecz znowu problemy z zapalaniem. Kolejne dni, problemy z klockami, przyspieszeniem.

Dzisiaj byłem na diagnostyce i wykazało naprawy za prawie 4 tysiące złotych.

 

Chciałbym się poradzić czy można coś z tym zrobić czy tylko droga sądowa?

Świadkowie są, samochód kupiony tydzień temu, jeszcze nie rejestrowałem ani nie płaciłem podatku.

 

Proszę o pomoc i porady. Pozdrawiam.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może to ci w czymś pomoże

http://moto.wp.pl/kat,112034,title,Kupiles-zlom-nie-samochod-Zobacz-co-robic,wid,12703227,wiadomosc.html?ticaid=1dff1

 

Ja na twoim miejscu pojechał bym do sprzedającego (też ze świadkami) i zażądał zwrotu kasy,postraszył sądem.

piszesz ze byłeś z mechanikami i nic nie zauwazyli? Kupując auto dobrze jest pojechac na stacje diagnostyczną lub warsztat i sprawdzić auto

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość superkwasek

Właśnie tego nie zrobiłem i to mój wielki błąd.

 

On przyjechał tym samochodem 30 km do miejsca gdzie się spotkaliśmy i tu kolejny błąd. Silnik rozgrzany itp.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawa wyglada tak, auto miało ukryte wady a na to jest paragraf.

Jedziesz do gościa i ma ci kase oddać, sprawę w sadzie masz wygraną.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze primo:

Aby wywalczyć w sądzie swoje, potrzeba kilku rzeczy. Najpierw udowodnić złą wiarę sprzedającego czyli zatajenie wad ukrytych. Druga rzecz to opinia rzeczoznawcy, która potwierdzi, że samochód ma te a nie inne przypadłości.

Drugie primo:

Zapewne sprzedający powie "fakju" więc nie pozostanie nic innego jak założenie sprawy cywilnej czyli koszty. Sprawa jakieś 4-5 stówek, rzeczoznawca podobnie jeśli nie więcej. Byłoby miło, aby mieć adwokata, ponieważ niuanse prawne są na tyle nieczytelne dla przeciętnego Kowalskiego, że co drugie słowo języka prawniczego brzmi bardziej skomplikowanie, niż bajka "Mulan" w oryginalnej chińskiej wersji językowej.

Trzecie primo:

Czas. To się będzie wlekło dość długo. W tym czasie dla własnego bezpieczeństwa prawnego powinno się pozostawić samochód nieużywany, aby ewentualne dodatkowe oględziny wykazały i potwierdziły stan z dnia zakupu, a nie dodatkowe rzeczy które są skutkiem pogłębienia się wad z chwili zakupu.

 

Da się wywalczyć, ale należy uzbroić się w złote nerwy i inny środek lokomocji.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Malinka
Dzisiaj byłem na diagnostyce i wykazało naprawy za prawie 4 tysiące złotych.

Ja to się w ogóle nie znam na naprawianiu w aucie czegokolwiek ale na mój babski rozum jak się kupuje autko które było wyprodukowane w czasach gdy kończyłam podstawówkę to..... raczej trudno się spodziewać że wszystko będzie chodziło jak w zegarku. Ktoś nim jeździł 16 lat i co, ma być nowy akumulator?

Jak sprzedawca nie zechce przyjąć auta, może warto popytać, poszukać tańszych części, skorzystać z doświadczenia wszechwiedzących tutaj chłopaków i okaże się że nie 4 tylko 2 tysiaki wyjdą i że nie trzeba wszystkiego na raz robić. Moja tigra jest z 1995 i też zamiast tygryska zachowuje się jak ŚWINKA- skarbonka ;-)

 

[ Dodano: 2012-03-01, 22:39 ]

Ta... Żonę też po 14 dniach oddasz i unieważnisz ślub, bo za słabo "chodzi"?

jakie 14 dni...

Tydzień temu zakupiłem autko Opla Tigre

:lol:

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem są "marne schanse" na wywalczenie czegokolwiek.

 

Akumulator jest to przedmiot eksploatacyjny samochodu i równie dobrze mógł stać się nie fart i cela mogła się zewrzeć w drodze do Twojego domu (hipotetycznie)

 

Gościu równie dobrze sam mógł nie wiedzieć o np. złym stanie klocków hamulcowych czy tarcz. (również element eksploatacyjny)

 

Co innego gdyby on Cię zapewniał, że auto jest bezwypadkowe a okazało się, że miał połówkę wspawaną od swojego brata z prusów wschodnich. Tutaj mógłbyś coś wskórać.

 

Poza tym miałem kilka umów k-s pojazdu i w wielu był paragraf, że Kupujący dokonując oględzin pojazdu zapoznał się ze stanem technicznym pojazdu.

 

Z drugiej strony te kilka tysiączków które zapewne zapłaciłeś za auto to dla mnie nie jest mało i dziwi fakt, że okazałeś się żyłą by zapłacić 100 zł a mieć obraz tego co kupujesz korzystając ze stacji diagnostycznej.

 

Mogę Ci powiedzieć na pocieszenie, że pierwsze auto też pożałowałem na stację diagnostyczną parę "jewro". Dzisiaj już takich błędów nie popełniam. Mało tego kupując swój ostatni nabytek korzystałem z dwóch diagnostów w różnej części miasta, ze znajomego agenta ubezpieczeniowego by sprawdził, czy to auto jakieś szkody miało i z ogromnej ilości rad Arkadiusza (praktycznie ciągle na linii hehe pamiętasz ??)

 

Ale dzisiaj hasam autem z faktycznym przebiegiem 68 tys km i w 100% bezwypadkowym. Od dwóch lat u żadnego mechanika nie byłem i nic się nie zapowiada bym był. Akumulator tylko zmieniłem bo 5 lat robi swoje. norma !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę. Polityka prywatności Warunki użytkowania