ArKos Opublikowano 2 Marca 2010 Udostępnij Opublikowano 2 Marca 2010 Niejednokrotnie zdarzy sie, że coś uszkodzimy w samochodzie - jakaś wgniotka, zarysowanie lakieru, uszkodzenie blachy. Profesjonalny zakład blacharsko-lakierniczy zedrze z Ciebie majtki, ponieważ robocizna jest najkosztowniejsza w tym całym procesie i tak naprawdę płacisz za wiedzę i umiejętności fachowca. Przykład: u mnie w regionie malowanie elementu (czy to błotnik, czy drzwi, czy dach, czy tylko listwa nd zderzakiem) kosztuje 300zł w akrylu (czyli lakier niemetalizowany) lub 450zł w metalikach/perłach. Ważną rzeczą jest posiadanie odpowiedniej wiedzy na temat całego procesu. Coprawda nie jestem lakiernikiem ani blacharzem i daleko mi do profesjonalizmu, ale sam sobie dłubię przy swoich autach i wykonuję wszystkie czynności blacharsko-lakiernicze we własnym zakresie. Wadomym jest, że nikt nie posiada takiej wiedzy od razu, że nie urodził się geniuszem, że nie potrafi od razu zrobić dobrze. Polecam więc sposób, który przed wieloma laty ja wykorzystałem jako młody, 18-letni chłopak, który pierwszy raz w życiu miał do czynienia z koniecznością malowania swojego pierwszego, własnego maluszka. Kup przysłowiową flaszkę. Przejdź się do jakiegokolwiek warsztatu blacharskiego zajmującego się naprawami powypadkowymi - nieważna marka, ważny profil: blacharstwo i naprawy powypadkowe. Przysłowiową flaszkę wręcz szefowi lub komuś, kto może podjąć prostą decyzję: zezwolić ci na zabranie jakiejś maski, drzwi czy czegoś innego, dużego - elementu samochodu. Elementy te są demontowane i potem trafiają na ponowny przetop do huty - takie pogięte drzwi czy maska to dla Ciebie doskonały materiał dydaktyczny. Co jest ważne: ważne jest, aby na tym elemencie oprócz zagniecenia było tez troche płaskiej i równej czyli "pełnosprawnej" powierzchni. Po co nam to: 1. to pogięte, to będzie Twój materiał dydaktyczny w zakresie klepania blachy (musisz poznać jej właściwości i zachowanie) oraz szpachlowania i szlifowania - to będzie uszkodzony w Twoim samochodzie element karoserii, który jakiś PIIIIIP! zrobił ci pod marketem 2. to proste i pełnowartościowe to miejsce poprawek lakierniczych na Twoim samochodzie, bo właśnie dzieciak z podwórka podpisał ci się na aucie Co będzie trzeba kupić? Pójdźmy dwiema drogami. Jeśli masz do dyspozycji narzędzia w postaci kompresora (wystarczy badziew z allegro za 350zł - zbiornik 24l, 190l/min) i pistoletu lakierniczego (byle jaki na początek - byle sprawny) to kupisz środki w puszkach. Jeśli nie masz tych narzędzi, to kupisz w sprajach. Różnicy niby nie ma żadnej. Tak naprawdę sprajami DUŻO trudniej się maluje... tym smym duzo trudniej się nauczyć. Warto posiadać szlifierkę oscylacyjna i klocek do papieru ściernego, żeby ręce nie odpadły. Materiały: 1. farba podkładowa - może być jedna, tak naprawdę powinno sie stosować na gołą blachę jakiś podkład antykorozyjny (ja lubię Novol PE+) i dopiero potem podkład wyrównujący pod lakier, ale na piersze lekcje możesz pominąć 2 podkłady i kupić najtańsze. Pamiętaj tylko, jak powinieneś to robić na samochodzie. 2. 250ml lakieru akrylowego - kolor dowolny, wszystko jedno jaki, pamiętaj dokupić rozpuszczalnik do niego 3. 250ml lakieru metalizowanego z utwardzaczem, pamiętaj o dokumpieniu rozpuszczalnika do niego 4. 300ml lakieru bezbarwnego czyli klaru, z utwardzaczem, pamiętaj o rozpuszczalniku. 5. szpachlówka finnish - opakowanie 150g 6. papiery ścierne o gradacjach 150-2000, lub włókniny do matowania itp zamiast papierów o drobnych gradacjach 7. pasta polerska - na początek może być najtańsza, jakieś Tempo, polecam G3 ale jest droga 8. krążek filcowy do polerowania 9. rozpuszczalnik nitro lub benzyna ekstrakcyjna jeśli chodzi o samo użycie poszczególnych środków, to proszę czytać specyfikacje producentów w jakich proporcjach i w jaki sposób używać. Ty masz drzwi czy maskę ood blacharza, ja mam poniżej na fotkach błotnik z Matiza mojej mamy, który został nieszczęśliwie pogięty przec leżący na asfalcie konar drzewa. Opis będę przeprowadzał zgodnie z kolejnością czynności do wykonania na samochodzie, więc niektóre kroki oczywiście pominiesz, bo Twoje ćwiczebne drzwi/maska są wyjęte. Demontujemy błotnik z samochodu. Jeśli na elemencie znajduje się korozja, to należy ją usunąć całkowicie - bardzo dokładnie wyczyścić, przeszlifować papierem ściernym o gradacji w okolicy 400, potem 800 dla zlikwidowania grubych rys. Jeśli element mosi uszkodzenia mechaniczne, czyli odkształcenia blachy, to małym młoteczkiem na twardym podłożu (może być duży młotek, kawałek szyny kolejowej, w każdym razie płaskie i twarde) klepiemy. Jak? Od wewnątrz do zewnątrz. W przypadku poniżej na zdjęciu, zaczynamy klepanie od równej niepogiętej powierzchni i przesuwany się na pogięte w kierunku rantu. Uderzenia młotka nie powinny być zbyt mocne - lepiej przejechać ze 3-4 razy delikatnie niż raz, a brutalnie i pozostawiając spore nierówności. W momencie, kiedy przywróciliśmy w miarę normalny kształt elementu, przygotowujemy go dalej. Dalsze przygotowanie to matowanie istniejącego lakieru. Matowania dokonujemy drobnym papierem (1000) z udziałem wody, lub używając włókniny do matowania (zdecydowanie polecm, łatwiej się robi). Celem naszych działań jest usunięcie gładkości powierzchni, aby nowy lakier miał jak się trzymać. Jeśli zmatowane będzie kiepsko, to jest spore prawdopodobieństwo, że będzie złazić płatami nowa powłoka lakiernicza. Powinno być matowe: Jeśli już jest skrupulatnie zmatowane, to używając papierowego ręcznika (takie kuchenne lub łazienkowe mogą być) nasączamy go rozpuszczalnikiem nitro lub benzyną ekstrakcyjną i myjemy zmatowana powłokę błotnika. Czynność należy wykonać dokładnie i przeprowadzić ją minimum 2 razy, ponieważ niedokładne odtłuszczenie uniemożliwi właściwe przyleganie nowego lakieru, będą się robić "rybie oczka", może pozostać reszta pyłu i brudu po matowaniu - musi być idealnie zmyte. Jeśli jest , to można malować podkładem. Jeśli masz spraj, to nie masz co kombinować, jeśli jednak z puszki, to podpowiem jak ja robię: zawsze robię nieco rzadszy niż zaleca producent, a to dlatego że lepiej się rozlewa na elemencie i jest gładszy można powiedzieć. Malujemy 2-3 cienkie warstwy i jest to zdecydowanie mądrzejsze niż 1 gruba. Podkład wysechł. Pozostał problem nierównej blachy. Po co malować podkłądem a potem dopiero szpachlować? Są dwie szkoły... jedna mówi że można szpachlówkę kłaść na blachę bezpośrednio, ale druga ze szkół potwierdza, że szpachlówka trzyma wilgoć. W związku z tym lepiej jest kłaść ją na podkład, bo jeśli w miejscu szpachlowania uderzy kamień i przebije się przez lakier aż do szpachlówki, to nawet wchłaniając wilgoć blacha jest bezpieczna: jest mięszy nią a szpachlówką podkład reaktywny antykorozyjny i podkład wyrównujący. Dlatego wolę być przezorny. Szpachlowanie: generalnie i grubo dzieląc są szpachlówki z włóknem (wytrzymałe i mocne, kładzione na miejsca łączenia blach i na duże ubytki) i szpachlówka wykańczająca. Jeśli błotnik mamy w miarę dobrze wyklepany, to jedziemy cienką warstwę szpachlówki. Po wyschnięciu dokonujemy zgrubnego szlifowania grubym papierem (150-180). Jeśli dochodzimy do momentu że już tuż tuż i będzie równo, to przechodzimy na papier rzędu 500-600 i leciutko szlifujemy, nie za dużo, a na sam koniec "wykończeniowo" okolice 800-1000. Chodzi o to, że gryby papier pozostawi duże, widoczne rysy. Im drobniejszy papier tym rysy łatwiej wypełni nowy lakier. Nie przejmuj się, że podczas szlifowania szpachlówki wylezie ci blacha czy spod położonego podkładu czy spod lakieru - to normalne zjawisko i nie ma co rwać włosów z głowy. Jeśli błotnik mamy już w stanie nadającym się do dalszej obrówbki, to obrabiamy dalej. Jeśli nie, to do upadłego szpachlujemy i szlifujemy, aż doprowadzimy do tego etapu, w którym zamykając oczy suniemy palcami po powierzchni błotnika i nie czujemy pod opuszkami ŻADNYCH, nawet najmniejszych nierówności. Poniżej przykład z mojego Kadetta - podkład, szpachlówka z włóknem, podkład, szpachlówka wykańczająca, podkład i przygotowanie pod lakier... Ważne jest, aby szpachlówki było jak najmniej - jeśli tynkować to ściany w domu, ale nie samochód... Oczywiście jeśli skończyliśmy szlify to podkład antykorozyjny na całłość. Gdyby element nie wymagał podkładowania po całości, bo reszta jest dobra i ani nie zaatakowana przez rdzę ani nie uszkodzona lakierniczo, to oczywiście można tylko miejsce robocze zapodkładować robiąc zapas ok. 10cm na zdrową powierzchnię. Po zapodkładowaniu matujemy... było opisane powyżej. Pod opuszkami palców mamy mieć idealną powierzchnię. Ja korzystając z okazji usunałem wszystkie purchle rdzy z Matiza - było ich naprawdę sporo, ale jak już sie zabieram za dłubanie, to niech to ma jakiś sens i logikę. Zmatowany ładnie podkład myjemy nitro lub benzyną ekstrakcyjna przygotowując do warstwy lakieru. Jak wyżej - dokładnie i skrupulatnie. Malowanie Niezależnie od posiadanego lakieru sama procedura jest taka sama. Ja zawsze pierwsze przejście lakiernicze zapylam, czyli nanoszę cieniuteńką, półprzezroczystą wręcz warstwę lakieru właściwego, a po objechaniu całego auta kładę cienką wartwę. Czekam kilka minut i jadę warstwę drugą zaczynając tak samo jak pierwszą i w tej samej kolejności i w taki sam sposób. Dwie cienkie warstwy wystarczają na dokładne pokrycie powierzchni. Ważne: zawsze zaczynam od elementów niewidocznych czyli npo wneki błotników itp i na poczzątku solidnie przejadę ze 2 razy żeby potem się tym nie zajmować. Wszelkie nierówne powierzchnie czyli przetłoczki itp proszę traktować z wielkim wyczuciem, bo chwilę dłużej się pistolet czy spraj zatrzyma, i już zleje się ładna firana... Jeśli masz lakier metalizowany (tak jak na Matizie) to: - baza zapylona + 2 cienkie przejścia - bezbarwny cienka warstwa + gruba warstwa I niech sobie schnie w spokoju... Kiedy elementy wyschną można je montować na samochód. Po zamontowaniu i dokładnynm spasowaniu elementów używamy papieru 2000 wodnego i usuwamy zacieki, jeśli takie powstały (a przy pierwszym malowaniu bbędą na 100%). Szlifierka oscylacyjna lub lepiej klocek i ręcznie, obficie mocząc wodą. Jeżeli uda się zaciek sprowadzić do powierzchni lakieru, to pasta polerska, na krążek i wiertarką (z regulacją prędkości) na niskich obrotach obficie mocząc wodą polerujemy. Po zacieku nie będzie śladu. W wypadku dużych zacieków może być konieczność działąnia papierem 2000 ze 2-3 razy. Robimy bardzo delikatnie i z wyczuciem, żeby nie przedrzeć się przez lakier. Takk samo z ewentualnymi granicami lakierów: stary i na nim po taśmie kreska nowego... Papierek i ładnie na wodzie przeszlifować a potem potraktować pasta polerską i śladu nie będzie. Jak już wypieścimy to cośmy napryskali, to możemy czuć się naprawdę dumni z efektu - moja mama była zachwycona Powodzenia w nauce. Na pewno się przyda i proszę się nie zrażać, ze pierwszy raz wyszła totalna kicha, drugi raz też kicha... Przypomnijcie sobie ile czasu uczyliście się pisać, żeby się nauczyć. Lakiernictwo nie jest proste i też wymaga sporo cierpliwości i wiele czasu na naukę. Najlepiej uczy się na własnych błędach, więc proponuję iść po drugą maskę do blacharza... i trzecią jeśli będzie trzeba. Frajda jaka jest po polakierowaniu własnoręcznym auta jest naprawdę duża. Autor: ArKos Źródło: http://forum.samnaprawiam.com   Odnośnik do komentarza https://forum.samnaprawiam.com/topic/121-nadwozie-samodzielne-malowanie-szpachlowanie-klepanie/ Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi